niedziela, 8 lipca 2012

Poranek joggera

Łydka na rembertowskich ścieżkach.
No i stało się. Upały nie pozwalały się wyspać, nie mówiąc o wyjściu na jakikolwiek trening w minionym tygodniu. I tak aż do soboty, kiedy z niecierpliwością czekałam na budzik (niby dzwonek ten sam, jak codzień, a inaczej brzmi;)). Kilka łyżek owsianki, nieco izotoniku i wody, soczewy na zaspane (jednak) oczy, kilka minut rozciągania zaniedbanego ciała i fru... Wróć - jeszcze spora dawka OFFa, bo komary o 6.30 już - niestety - nie śpią.

Zapach porannego lasu, specyficzny aromat antykomarowego specyfiku i przebijające się przez leśne drzewa słońce w jednej chwili przyniosły skojarzenia z dawniejszymi częstymi wizytami w weekendowe poranki w lesie, związanymi nieodłącznie z oczekiwaniem i ciekawością, jakaż to danego dnia trasa czeka do pokonania. Fajnie było to poczuć;). Trening to może nie był najwyższych lotów, ale przyjemność biegania  najwyższej próby. Zabrałam nawet ze sobą telefon, aby kilka obrazków uwiecznić, choć uważam jego posiadanie w trakcie biegania za zbrodnię na tym święcie, jakim jest możliwość oderwania się dyktatu technologicznego. 

Poranne słonko.
A tam wyżej wdrapuję się na mini-cross:)


Wzdłuż tego terenu biegnie ścieżka - "Mosquito Highway: No OFF, no entry"


Aż chce się rano do takich obrazków wstawać;). 

Aha - jako że na blogopisanie nie stawało czasu ostatnio, to nie ogłosiłam publicznie (a zewnętrzna motywacja też rzecz ważna;)), że zdecydowałam się na start w Maratonie Warszawskim we wrześniu. Chodziło mi po głowie już dawno, że w końcu ten prezent na ćwierćwiecze (zaległy) należałoby sobie wręczyć. Było odrobinę niepewności bo np. pisać mgr też kiedyś trzeba, a trening do maratonu jednak nieco czasożerny jest. Szalę przechyliła krótka rozmowa z jednym z szefów w firmie. Szef oczywiście biegnie i z zaciekawieniem oraz entuzjazmem wielkim jednocześnie dopytywał się o moje plany. Fajnie mieć takich ludzi  w swoim otoczeniu. Fajnie mieć takich szefów:).  


6 komentarzy:

  1. Piękny prezent na "ćwiartkę" :)

    OdpowiedzUsuń
  2. czuję świeże powietrze z "Twojego lasu" :)

    OdpowiedzUsuń
  3. @ Hanka - miał być już rok temu, ale...jakoś zabrakło mi odwagi, aby nieprzygotowaną przebiec maraton.
    @ pokonać siebie - witam na blogu:) a "mój" las rembertowsko-okuniewski polecam do biegania (ale po cichu:) - póki co, nie ma jeszcze dzikich tłumów biegaczy;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Zazdroszczę porannego biegania, ja się o tak nieludzkiej porze nie mogę zmobilizować, wolę wieczory, nawet późne. Jaki izotonik pijesz? (bo mnie żaden nie smakuje)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hehe, porannego biegania wciąż się uczę;) ale doceniam coraz częściej i bardziej:) jesli chodzi o izotonik, to najchętniej isostar, bo najmniej slodki, czasem też nutrend od naszych południowych sąsiadów. Dobrze też wspominam mineral active do samodzielnego przyrządzania, ale teraz rzadko korzystam z niego.

    OdpowiedzUsuń
  6. oj, ale wspaniałe tereny biegowe! :)) ja za tydzień jadę do Łeby, już nie mogę doczekac sie na bieganie po lasach i plaży, ehhhh, odliczam dni do wyjadu :))

    OdpowiedzUsuń