Cisza na blogu ostatnich dni na to efekt walki z chorobą - zatem zero biegania (niestety). Po Ekidenie jednak zapłaciłam swoją cenę i lekko mnie uziemiło. Na szczęście płuc nie wyplułam, zatoki się obroniły przed bakteryjnym potopem i dziś znów wyszłam sobie potruchtać. Do "mojego" lasu:). Jeśli ktoś nie próbował jeszcze biegać po podeszczowym lesie, to z serca całego polecam - wilgotne powietrze, rosa, ociekające z deszczu drzewa i krzaki - to jest klimat. Do tego samotność, bo akurat piaszczysta droga ewidentnie nie niosła po deszczu jeszcze żadnego biegacza. Fajnie. Jak dobrze cieszyć się z takich prostych spraw:).
O Euro nie będę pisać, bo drzwiami i oknami mi wychodzi - wybiegłam po meczu, a z wszystkich okien na osiedlu odgłosy stadionowe dochodziły. Jest sport w sercach Polaków, choć mięśnie polskich dzieci coraz bardziej toną w tłuszczu. Wybaczcie Wojaczkową obrazowość, ale strasznie mnie to rusza, takie poruszenie, które i tak przecież na prawdziwy ruch się nie przekłada. Nie to, że nie obejrzałam meczu:) - ciekawość jednak zwyciężyła i działałam na dwa ekrany, bo dziś przecież jeszcze nasi fantastyczni siatkarze gładko ograli Kanadę. Piłkarzom oszczędzę porównań:), z tych względów również, że się na piłce kopanej nie znam wcale. Choć ewidentnie widać, że trening biegowy nie zaszkodziłby naszej reprezentacji. Jest jeszcze jednak jedno, co ewidentnie dzieli siatkarzy w obecnej dyspozycji od piłkarzy naszej reprezentacji ostatnich x-lat. I to akurat również z bieganiem się wiąże - pod wodzą charyzmatycznego Anastasiego siatkarze wreszcie grają głową i to nie tylko w sensie taktyki, ale woli walki. Jak dobrze to znamy:). Nie mam wątpliwości, kto wygrałby w rywalizacji obydwu reprezentacji na dystansie maratońskim:). Rozpływam się tak nad siatkówką, bo szczerze żałuję, że zamiast prawdziwego "siatkoszału" mamy marketingowy "piłkoszał". Ostatnio podglądałam nieco, jak Igła szyje reprezentacyjną siatkówkę "od kuchni" - polecam zainteresowanym, bo tam widać, jak z jednej strony są to zwyczajni ludzie, a z drugiej niesamowicie oddani swojej dyscyplinie. Czego i piłkarzom życzę.
Miało nie być o Euro, ale jeszcze jeden wątek przy okazji. Jako że najbliższe trzy tygodnie sponsoruje również Adidas, to i ja się do wyrobów niemieckiej firmy raz jeszcze odniosę na łamach bloga.
Foto: Materiały Producenta |
Brak mojego przekonania do Adidasa jako producenta sprzętu biegowego przełamały fantastyczne buty Supernova Glide 4. Koszulka z tej serii, którą również dzięki uprzejmości producenta otrzymałam do testowania niestety nie umocniła tej pozytywnej oceny marki.
Niby wszystko jest ok - koszulka świetnie skrojona (naprawdę), z praktyczną kieszonką (dedykowana do miCoacha), podszyta wzmacniającymi listwami materiałowymi, które pomagają utrzymać koszulką w jednym miejscu podczas biegu. Podobnie dekoracyjne firmowe paski poprowadzone wzdłuż talii pomagają z racji swej "chropowatej gumowatości" w utrzymaniu pasa na bidon w jednym miejscu. Rozsądnie rozplanowane strefy z siateczki odprowadzającej pot na plecach i pod pachami. Czyli ogólnie super. Poza jednym "ale". Jest ono natomiast tak znaczące, że naprawdę przekreśla pozytywną ocenę tej koszulki. Chodzi o materiał, z którego T-shirt jest wykonany - nie wiem, czy tylko w moim przypadku, ale po testowaniu już w każdych warunkach stwierdzam, że najlepiej radziła sobie jako pierwsza warstwa pod kurtką, gdy jeszcze w marcu było wieczorem zimno. Przy bieganiu tylko w jednej warstwie, koszulka w każdej temperaturze i w każdej pogodzie sprawiała wrażenie, jakby miała wiele wspólnego z ceratą... Niestety. Wprawdzie jestem osobą, która dość mocno się poci, jak na kobietę, ale w koszulkach innych producentów nie odczuwam takiego dyskomfortu. Mało tego, są takie dwie marki na "C" i na "N", których koszulki naprawdę sobie chwalę nawet w największe upały. Do tej pory nie kupiłam sobie sama koszulki Adidasa dlatego właśnie, że już przy przymierzaniu czułam
Foto: Materiały Producenta |
, że nie będzie dobrze przepuszczać powietrza. Nie wiem, czy to tylko mój problem? Pamiętam, że chyba 2 lata temu, gdy biegłam w Biegu dookoła ZOO organizatorzy prosili o start w koszulkach, które były w pakietach. A że były techniczne Adidasa (któreś z serii Response), to skusiłam się na tę koszulkę. I wtedy były to naprawdę ciężkie 10 km - zupełnie, jakbym biegła owinięta w folię. Mniemam wobec tego, że coś musi w tych adidasowych tkaninach być, co mi nie pasuje. Jeśli jednak ktoś nie ma problemu i jego ciało współpracuje z tym materiałem, to szczerze polecam tę koszulkę.
Swoją drogą - znów do Euro nawiązując - ciekawe byłoby dowiedzieć się, co tam producenci do tych cudeniek, w których śmigamy pakują, nie sądzicie?
Też mam jedną koszulkę Adidasa, dostałam ją z pakietem startowym w Łodzi na adidas 10k run. I w sumie nie jest najgorsza, cieniutka bardzo, ale szczerze mówiąc nie jest najmilsza w dotyku ;)
OdpowiedzUsuńhmm..akurat ten materiał jest dość przyjemny w dotyku... ale cóż z tego, kiedy prawie wcale nie przepuszcza powietrza.. Może na fitness w klimatyzowanej sali byłaby OK ;) A może któraś z biegających w niej kobiet podzieli się swoimi wrażeniami? Bo wkurza mnie, że tak reaguję na te adidasowe tkaniny - gdybym wiedziała, że nie jestem sama, byłoby mi lżej;)
OdpowiedzUsuńhmm, jak kiedyś (czytaj: miesiąc temu) byłam biegajaco kobietką, to mi sie w niej super biegało. Jedyne "ale" jakie mialam to ze względów estetycznych.
OdpowiedzUsuńTeż mam tę koszulkę - testowałam ją wraz z butami i odczucia mam identyczne - mimo "climacool" słabo przepuszcza powietrze i po 1 treningu po prostu "jedzie" ;-)
OdpowiedzUsuń@Ava - lżej mi ze świadomością, że nie "wydziwiam" ;) i nie jestem sama w nielubieniu adidasowego climacoola.
OdpowiedzUsuń@Kasia - chyba znów jesteś "biegającą kobietką";)?