- Święto. Urodziny nie byle kogo, bo Emila Zatopka dziś przypadają - tak, tak, wspominam o tym, bo dzisiejsza aura bardzo sentymentalny nastrój przyniosła ze sobą, a i postać niegdysiejszego mocarza królewskiego dystansu napawa mnie sentymentem. Do biegania sentymentem, żeby była jasność.
- Święto biegania. Wprawdzie Festiwal Biegowy w Krynicy dobiegł końca prawie 2 tygodnie temu, ale jeszcze nie dałam ostatecznego, publicznego ujścia swojej zupełnie niereżyserowanej i niesponsorowanej przez nikogo radości z faktu, że udało mi się tam pojechać. Wreszcie. Bo do tej pory Krynica jedynie w fazie planów pozostawała. A dziś wiem, że tam wrócę - bo takiego biegowego powera dawno już nic mi nie dało. Jak niewierny Tomasz na własnej skórze o tym się przekonać musiałam - nie przekonywały mnie opinie uczestników dotychczasowych edycji Festiwalu. Błąd;).
Wyniki biegowe przemilczę;), ale radość wielka, bo trasa 10 km biegu "Życiowej Dychy" niezwykle malownicza. Warto spróbować:). Tegoroczny Festiwal jeszcze jedną atrakcję w postaci Mistrzostw Świata w Biegach Górskich gościł i nie omieszkaliśmy z M. udać się na wizytację na Jaworzynę Krynicką, gdzie cała część sportowa imprezy miała miejsce - tamtejsze podbiegi robiły wrażenie;). Zresztą, cała pętla bardzo ciekawa, ale...bez formy nie podchodź:). - Święto radioorientacji sportowej. Tak się złożyło, że dni temu kilka w okolicach Kudowy Zdrój rozgrywane były Mistrzostwa Świata w dyscyplinie, z której wyrosłam;). Z przyjemnością nieskrywaną dowiedziałam się, że dawni towarzysze radzą sobie świetnie i wywalczyli dwa medale na tej imprezie - złoty medal w kategorii kobiecej K-35 oraz srebrny medal w klasyfikacji drużynowej w kategorii seniorów. Gratulacje dla Magdy, Patryka, Jaśka i Szymona! Więcej można dowiedzieć się tutaj oraz tutaj.
- Święto. Moje osobiste. Znów zachciało mi się biegać pełnym serduchem, a nie jedynie zdrowym rozsądkiem:). Nie było lekko ostatnio i nasza wzajemna miłość przeżywała trudniejsze chwile, ale... mam nadzieję, że wychodzimy z nich zwycięsko:). W październiku jedziemy z M. na maraton do Brukseli (biegnie On, ja jedynie 4km w biegu kobiecym) - i już nie mogę się doczekać!
Skoro jesienny sezon w pełni, powodzenia życzę w startach! Ja przesuwam ściganie na wiosnę - teraz będę na nowo odkurzać biegowe przyjemności:).
PS. Nie mogłoby zabraknąć w tym poście dedykacji dla niestrudzonego w swych zapytaniach o nową treść na blogu mojego Kolegi Siedzącego Po Lewej Stronie:) - Pozdrowienia Jurek!;)