Nie przypominam sobie, aby jakikolwiek miesiąc (a nawet 1,5 miesiąca) uciekł mi kiedykolwiek szybciej niż ten ostatni okres. Moje bieganie niestety też na tym nie zyskało, a wręcz przeciwnie.
Z pozytywów:
- Wspomniane już 3 kg mniej, które mają szansę, wedle wszelkich prawideł fizyki i biomechaniki przełożyć się na urwanie jakiegoś ogonka z czasówki na 10km (pod wiadomymi warunkami wszakże:)).
Zastanawiałam się tylko skąd ten fenomen mógł się wziąć, i doszłam do wniosku, że to zapewne połączenie wsuwania przez miesiąc croissantów na śniadanie i serwowanie sobie non stop obiadów w formie zupnej - bo przecież się nie głodziłam, tak jak kiedyś, gdy chciałam się odzwyczajać od węglowodanów (cóż to za pomysły w ogóle były;)?). Fenomen o tyle fenomenalny, że od blisko 5 lat moja waga ani drgnęła.
- zebrane 2 ekipy na sztafetę maratońską EKIDEN, która już 29 maja:). Będzie Kaha śmigać dyszkę na 3 zmianie. Zapraszam niezdecydowanych do kibicowania FDNT Running Teamowi nr 1 i nr 2:).
- wysłane zgłoszenie na Półmaraton Jurajski i silna motywacja, aby ten start bardziej efektywnie wykorzystać niż marcowy w Sobótce, gdzie nieszczęsne przeziębienie mnie trzymało.
- ostatni start w ramach biegowego święta "Polska Biega" w Parku Grabiszyńskim we Wrocławiu (nawet nie spodziewałam się tam takich przyjemnych terenów;)) - 5320 m w 25'50", gdzie oczywiście zaczęłam za szybko, ale jak na start na takim "nieulubionym" dystansie i po dość długiej przerwie i tak było całkiem nieźle w mej prywatnej ocenie.
- od poniedziałku będąc na naukowym bezrobociu mam większą przestrzeń czasową do zagospodarowania w dowolny, najlepszy dla mnie sposób, co powinno sprzyjać systematyczności (wszak do półmaratonu już tylko niecały miesiąc!)
- w tzw. międzyczasie podczas weekendu majowego na Roztoczu z M. wybraliśmy się na rowerową wycieczkę - po wytyczonej ścieżce było nudno, ale zapobiegliwie zabrałam jedną i drugą mapę okolicznych lasów i zaproponowałam przeprawy na tzw. "krechy". Akurat w tej części lasu, gdzie gęsto-brązowo-warstwicowo;).
Nigdy wyczynowo na rowerze nie jeździłam, ale po tej przeprawie (udało mi się nawet bagienko "zaliczyć") doceniam jeszcze bardziej wysiłki sióstr i braci kolarek i kolarzy:).
- na koniec wisienka - Cała Polska Biega z Mapą na Polach Mokotowskich w Warszawie - fajnie było znów skupić się podczas biegu na czym innym niż oddech czy praca ramion;). Pozdrowienia dla Orientalistów:).
O negatywach nie ma co mówić;)
Nie będę miała wprawdzie sama czasu, ale zauważyłam ostatnio, że w tym roku również odbędzie się Samsung Irena Women's Run - fajnie:). Chociaż jak sobie poczytałam raz jeszcze, to myśl mnie taka naszła, czy aby na pewno dobrze bawiłabym się tam, gdzie nie ma elementu rywalizacji;).
W sumie z jednej strony taka odskocznia mogłaby być dobra, ale z drugiej...rano przy kawie robiłam sobie w ramach porannej prasówki test na płeć mózgu - wyszło pół-na-pół, z przewagą męskiego;). Może tu tkwi tajemnica, dlaczego rywalizacja wydaje mi się taka atrakcyjna:D.
PS. Jeszcze w tym miesiącu obiecany daaaawno temu test Brooksów Ravenna. Jak szaleć, to szaleć;).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz