środa, 18 maja 2011

Różne cele na horyzoncie

Nie przypominam sobie, aby jakikolwiek miesiąc (a nawet 1,5 miesiąca) uciekł mi kiedykolwiek szybciej niż ten ostatni okres. Moje bieganie niestety też na tym nie zyskało, a wręcz przeciwnie.

Z pozytywów:

- Wspomniane już 3 kg mniej, które mają szansę, wedle wszelkich prawideł fizyki i biomechaniki przełożyć się na urwanie jakiegoś ogonka z czasówki na 10km (pod wiadomymi warunkami wszakże:)).
Zastanawiałam się tylko skąd ten fenomen mógł się wziąć, i doszłam do wniosku, że to zapewne połączenie wsuwania przez miesiąc croissantów na śniadanie i serwowanie sobie non stop obiadów w formie zupnej - bo przecież się nie głodziłam, tak jak kiedyś, gdy chciałam się odzwyczajać od węglowodanów (cóż to za pomysły w ogóle były;)?). Fenomen o tyle fenomenalny, że od blisko 5 lat moja waga ani drgnęła.

- zebrane 2 ekipy na sztafetę maratońską EKIDEN, która już 29 maja:). Będzie Kaha śmigać dyszkę na 3 zmianie. Zapraszam niezdecydowanych do kibicowania FDNT Running Teamowi nr 1 i nr 2:).
- wysłane zgłoszenie na Półmaraton Jurajski i silna motywacja, aby ten start bardziej efektywnie wykorzystać niż marcowy w Sobótce, gdzie nieszczęsne przeziębienie mnie trzymało.

- ostatni start w ramach biegowego święta "Polska Biega" w Parku Grabiszyńskim we Wrocławiu (nawet nie spodziewałam się tam takich przyjemnych terenów;)) - 5320 m w 25'50", gdzie oczywiście zaczęłam za szybko, ale jak na start na takim "nieulubionym" dystansie i po dość długiej przerwie i tak było całkiem nieźle w mej prywatnej ocenie.

- od poniedziałku będąc na naukowym bezrobociu mam większą przestrzeń czasową do zagospodarowania w dowolny, najlepszy dla mnie sposób, co powinno sprzyjać systematyczności (wszak do półmaratonu już tylko niecały miesiąc!)

- w tzw. międzyczasie podczas weekendu majowego na Roztoczu z M. wybraliśmy się na rowerową wycieczkę - po wytyczonej ścieżce było nudno, ale zapobiegliwie zabrałam jedną i drugą mapę okolicznych lasów i zaproponowałam przeprawy na tzw. "krechy". Akurat w tej części lasu, gdzie gęsto-brązowo-warstwicowo;).
Nigdy wyczynowo na rowerze nie jeździłam, ale po tej przeprawie (udało mi się nawet bagienko "zaliczyć") doceniam jeszcze bardziej wysiłki sióstr i braci kolarek i kolarzy:).

- na koniec wisienka - Cała Polska Biega z Mapą na Polach Mokotowskich w Warszawie - fajnie było znów skupić się podczas biegu na czym innym niż oddech czy praca ramion;). Pozdrowienia dla Orientalistów:).


O negatywach nie ma co mówić;)


Nie będę miała wprawdzie sama czasu, ale zauważyłam ostatnio, że w tym roku również odbędzie się Samsung Irena Women's Run - fajnie:). Chociaż jak sobie poczytałam raz jeszcze, to myśl mnie taka naszła, czy aby na pewno dobrze bawiłabym się tam, gdzie nie ma elementu rywalizacji;).
W sumie z jednej strony taka odskocznia mogłaby być dobra, ale z drugiej...rano przy kawie robiłam sobie w ramach porannej prasówki test na płeć mózgu - wyszło pół-na-pół, z przewagą męskiego;). Może tu tkwi tajemnica, dlaczego rywalizacja wydaje mi się taka atrakcyjna:D.


PS. Jeszcze w tym miesiącu obiecany daaaawno temu test Brooksów Ravenna. Jak szaleć, to szaleć;).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz