niedziela, 19 sierpnia 2012

Co robi kobieta w niedzielę, gdy nie biega...

Tytuł posta, a jakże, inspired by life. Pytanie zasadnicze, bo co można robić, gdy wypadnie z planu długie wybieganie, co do którego ma się nadzieje, że uda się to-to nadrobić w poniedziałek po pracy (zawsze należy mieć nadzieję;))? Uziemiło mnie wczoraj, znów bóle skuły cały odcinek krzyżowy i tak sobie odmierzam rytm dnia kolejną dawką przeciwbólowych piguł, bo w końcu jakoś funkcjonować trzeba. 

Wczoraj, dzięki namowie K., udało mi się jeszcze z samego rana wyrwać trening po nadwiślańskiej ścieżce, choć poezją to on nie był. Zgodnie stwierdziliśmy, że było siermiężnie, ale cóż - czasem i tak trzeba. Na pewno było przyjemnie widokowo, ale to wiadomo. Jeśli jeszcze ktoś z warszawiaków jakimś cudem tam nie trafił, niech się nie przyznaje i od razu pędzi;).

Ścieżka okazuje się bardzo popularna - jest szansa, że spotka się swoich znajomych (przetestowane) albo kogoś z celebryckiego świata, bo np. moja ulubiona AMJ również najbardziej lubi biegać właśnie tam, o czym można poczytać w artykule o kobiecym bieganiu w Twoim Stylu. A może skoro jesteśmy w klimatach AMJ, to miłą dla ucha melodią się podzielę, w której zresztą motyw biegania również się pojawia:).


 I dziś też jest tak nastrojowo... tylko, że przykuta do biurka (cel-mgr) chłonę piękną sierpniową pogodę i staram się spożytkować czas, który w planie przeznaczony był na wybieganie. Na co pożytkuję? Na bycie kobietą:). Bo, przyznaję się, czasem się  z tym zapominam... Dobrze mi w sportowych wdziankach, kto wie, jak wyglądałaby moja szafa, gdyby nie studia na jedynie słusznym kierunku i obecna praca. Makijażowe postanowienia zawsze kończą się na stałym zestawie (a zakupione kosmetyki spoza tego zestawu na dnie kosmetyczki) w związku z czym oszczędzam czas i chwalę się naturalnie wyglądającą buzią z lekkim make-upem (dla dobra tych, którzy ze mną przebywają:)). Cenię sobie bardzo biegowe ścieżki, bo tam (jeszcze) można być zupełnie naturalnym i nikogo to nie dziwi:). 
A dziś właśnie odkurzyłam zestaw prawdziwej kobiety z peelingami, maseczkami, lakierami do paznokci (choć tych zdarza mi się używać częściej) i innymi jeszcze cudami kosmetycznymi. Tylko tak się zastanawiam, że to strasznie smutne musi być, gdy dochodzi do sytuacji, w których obcowanie z takimi cudeńkami zaczyna stanowić kwintesencję kobiecości, a nawet jej warunek sine qua non. To jednak na marginesie. Warto przecież od czasu do czasu bardziej o siebie zadbać. I taki niedzielny czas jest na to całkiem nie najgorszy:).
A tu Nike Lunarglide 4 jako obuwie plażowe:)

2 komentarze:

  1. Ojej, a co to za bóle? Tzn, wiesz jakie źródło?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bóle menstruacyjne, niestety..:/ wyglada na to, ze znów w zabieganiu zaniedbalam dietę i wyzbylam się magnezu "przed"... Z przekonania nie lykam prochów, którymi chca mi pomagać lekarze i poza namagnezowywaniem, liczę na to, ze przejdą jak urodze Juniora;) no i będę mogła biegać z joggerem;)
      Na szczescie dziś juz prawie przeszło:)

      A Tobie Hanka też szybkiego powrotu do pełnej sprawności życzę!

      Usuń