wtorek, 19 lipca 2011

Owocny poniedziałek

..chociaż paradoksalnie bezbiegowy, mimo że wczoraj ze względów towarzyskich trening poszedł na spacer - ale czasem warto:). Postanowiłam, że nie będę odrabiać, tylko normalny trening zrobię we wtorek:). A poniedziałek, jak na początek tygodnia przystało, postanowiłam wykorzystać na maxa - aby wyciągnąć możliwie wiele z mądrości powtarzanej przez babcie, że tak, jak zaczynasz poniedziałek, taki będzie cały tydzień. Ma być pracowicie:).

No bo tak - 1./ w pracy zeszło szybko i sprawnie.
2./ Potem ucieczka przed deszczem (zanim zaczęło padać porządnie miałam jeszcze w głowie jakiś szalony pomysł, aby jednak z pustym żołądkiem wyjść pobiegać:)).
3./ Obiad i opracowanie założeń jadłospisowych na najbliższy tydzień:)
4./ Pranie.
5./ Ciasto drożdżowe z rodzynkami (przy kawie przyszedł pomysł:)).
6./ Nastawienie zakwasu na chleb - wreszcie(!) ;)
7./ Dawka ćwiczeń wzmacniających mięśnie nóg i ramion (czułam)
8./ Baseno-saunowanie wieczorem (przyjemnie:)).
9./ Zakończone w domu znielubionym woskowaniem łydek (ponoć lato jest i wypada;)).
10./ Lakierowanie szponów, których nie mam, u kończyn jednych, jak i drugich.
11./ Last but not least - czytanie materiałów do mgr.

Dumna jestem z listy powyższej:). Najbardziej z ćwiczeń i basenu, rzecz jasna;). Odwiedziłam dziś OSiR Polna na Polnej właśnie i muszę przyznać, że o 21 było dość sympatycznie:). Tylko chyba jednak będę musiała się skusić w jakimś najbliższym czasie na skorzystanie z usług instruktora, bo kiepsko się widzę na głębokości 1,8 m na drugim końcu toru....(tu ewidentnie brakuje mi "mojego" zamojskiego wypłyconego toru z max. 1,5 m głębokości).
Nie ukrywam, że dziś chyba bardziej mi jednak na saunie zależało, mając na uwadze plany umartwiania się po powrocie do domu. Sauna fińska, która ze względu na częstą migrację chętnych nie trzyma aż tak wysokiej temperatury, ale ogólnie wrażenie OK. W środku sami faceci - nie przeszkadza mi to zasadniczo, ale dlaczego na litość boską cała kilkuosobowa banda osobników płci męskiej musi zaznaczać jak bardzo to oni się nie męczą i nie poświęcają w tej saunie, sapiąc i świszcząc jak jeden mąż, a właściwie to jak jeden porządny parowóz. Naprawdę zaczęłam się zastanawiać, czy aby na pewno dobrze się czują, bo wyglądali/brzmieli trochę tak, jak mężczyzna podczas przeziębienia, zwracający na siebie uwagę kobiety celem osiągnięcia odpowiedniego poziomu zdrowia. "Kobieto - poświęcam się dla zdrowia/formy! Zobacz na co mnie stać (albo raczej posłuchaj)!" - nawet gdyby miała to być wyimaginowana kobieta:). Czy tylko ja mam takie szczęście do saun?

2 komentarze:

  1. Rzeczywiście owocny poniedziałek! Uśmiałam się ze scenek w saunie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma łatwo w takich przybytkach;) polecam, bo momentami naprawdę można się dlawic śmiechem:) choć to oczywiście zależy od tego, kto się śmieje.

    OdpowiedzUsuń