wtorek, 10 sierpnia 2010

...dla takich chwil warto się pomęczyć :)

Okazuje się, że wystarczy wyjść pół godziny wcześniej na trening do Skaryszaka i spotyka się całkiem mnóstwo współbraci-biegaczy i współsióstr-biegaczek. Dziś to chyba nawet więcej tych ostatnich, co mnie zdziwiło lekko. Niemniej jednak, równo o 21, gdy zwykle ja dopiero wkraczam do parku, zrobiło się dużo przestronniej - pusto niemal, no ale tym razem byłam w połowie treningu, a nie na początku:).

Rzecz niezwykle miła mnie dziś spotkała i tak próbowałam pamięcią sięgnąć, czy kiedyś coś takiego mi się przydarzyło.. No i okazało się, że nie. Byłam już na 8 km dzisiejszego planu, tempo równe od początku niemal 5'15" przez cały dystans (zdaję sobie sprawę, że szału nie ma:) - ale nie o tym tutaj). Już któryś raz mijałam dwóch chłopaków, którzy sobie truchtali w przeciwnym kierunku, plotkując przy tym. I gdy tak ich ten ostatni raz mijałam jeden z nich powiedział do drugiego "Patrz, ależ ta pani ładnie tempo trzyma!". Obejrzałam się dookoła-nikogo więcej nie było, więc to było jednak o mnie.. Miło się zrobiło:) - i na lekkich nóżkach pobiegłam dalej.

2 komentarze:

  1. Wow gratuluje inwencji, tyraj i wpadaj na zawody do lasu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaśku - na las też przyjdzie w końcu czas - to nieuniknione ;). Póki co wszystkie terminy mi nie po drodze były i czekam przyszłego sezonu :).

    OdpowiedzUsuń